Imię: Yomtii Nazwisko: Clériade de Choiseul-Beaupré Wiek: 17 Pochodzenie: Bosco (królestwo sąsiadujące z Fiore) Ekwipunek: Magiczny Rewolwer x2
Poziom: 0 Rasa: Mag Reputacja: 50% Gildia: ]Sabertooth Znak: Prawa łydka
Wygląd: Ahaha! Cześć! Jestem Jomtii! Ludzie mi powtarzają, że moje niebieskie włosy są za długie. Ale kto by chciał chodzić do fryzjera?! Oni mają nożyczki... i w ogóle. Nożyczkami mogliby zrobić kuku, a ja nie chcę, żeby mi robili kuku. Tak długie są trochę niewygodne, ale związuję je w dwa warkocze i wyglądają suuuper! Warkocze idealnie pasują do mojej twarzyczki! Ostre rysy, które nadal wyglądają młodzieńczo. Cóż za wyjątkowość! Ahahahah! Wszyscy boją się patrzeć mi w oczy, a są takie piękne i gdybym miała je opisać, musiałabym opowiedzieć jaki mam charakter! Zawsze jest mi gorąco, więc większość ciała zostawiam odkryte. Stanik i szorty wystarczą, rozumiemy się?! Poza tym mam odjechane tatuaże, którymi chcę się chwalić, nie mogę ich ukrywać! Gdzieś zgubiłam lewą zakolanówkę! Dobrze, że została mi prawa, bo w tą nogę mi zawsze chłodniej. Chociaż taka ze mnie niezdarka to nigdy nie zapominam naboi do moich pupilków. Nie mam gdzie ich schować, więc stworzyłam z nich pasek do moich szortów! Ahaha! Jakie pomysłowe! Jestem drobna, ale to nie znaczy, że możesz ze mną zadzierać łobuziaku! Brakuje mi tylko pięć centymetrów do pełnych stu i siedemdziesięciu, ale łatwiej mi się utrzymać na nogach, kiedy śmieję się ze swoich marnych przeciwników. Jestem bardzo szczupła, ale siły mi nie brak. I choć moje cycuszki są odwrotnie proporcjonalne do rozmiaru broni, jakie ze sobą noszę, to nie oznacza, że mam kompleksy! Przynajmniej mam poczucie humoru!
Jahahahahahahahahahahaha!
Charakter:
Brat: "Upierdliwa smarkula! Ma talent do pakowania się w kłopoty, z których później muszę ją wyciągać."
~~~~~~ Matka: "W środku jest dobrą osobą, jednak spotkało ją w życiu wiele złych rzeczy. Proszę, nie oceniajcie jej zbyt pochopnie. Może wydawać się lekko niezrównoważona, ale przeszła naprawdę wiele."
~~~~~~ Ojciec: "Czuję się odpowiedzialny za jej przemianę, jednak nie uważam jej za potwora. W chaosie, który za sobą zostawia, dostrzegam, że oszczędza tych, ocenionych przez nią za dobrych, nawet jeżeli dokonała złej oceny..."
~~~~~~ Przyjaciel z dzieciństwa: "Chociaż pobyt w więzieniu zmienił ją nieodwracalnie, uważam za głupstwo nazywanie jej potworem. Jest ciosem sprawiedliwości wymierzonym radzie za ich nieprawości." - przyjaciel z dzieciństwa.
~~~~~~ Wuj: "Nie można się oszukiwać, że ciągle jest tą samą osobą. To kompletna wariatka! Po tym, jak opuściła więzienie, boję się przebywać w jej pobliżu. Z jej dzikich oczu patrzy tylko śmierć. Nie powinna zostać wypuszczona z klatki."
~~~~~~ Detektyw szukający dziewczyny: "U Jomtii można stwierdzić rozdwojenie jaźni. Jedna jest kochającą córką, która przeżyła wojnę, a druga boginią chaosu, z tym że ta pierwsza przestała się ujawniać po ucieczce z więzienia. Musi zostać zneutralizowana zanim spowoduje większe szkody"
~~~~~~ Sama o sobie: "Ludzie nazywają mnie egoistką. To nieprawda! Myślę czasem o innych! Myślę, że to żałośnie tak błagać o litość, kiedy przykładam im pistolet do głowy! Jahahahaha!"
Historia: Drzwi otworzyły się ze skrzypieniem równie przerażającym, co jęki demonów. Cień zakapturzonej postaci sięgał od wejścia do nóg starszego mężczyzny, siedzącego przy kominku. Jego oczy były szare i bez najmniejszego wyrazu, a głowę porastały pojedyncze siwe włosy, które nie zdążyły jeszcze wypaść. - Witaj przybyszu. Domyślam się co cię do mnie sprowadza. Od kilkunastu lat, a może nawet kilkudziesięciu, nikt tu nie zawitał, dlatego zanim zaczniesz pozwól mi najpierw opowiedzieć swoją historię. Od tak dawna z nikim nie rozmawiałem. Kiedy drzwi zostały zamknięte, staruszek podszedł do świszczącego czajnika na kominku. - Wszystko zaczęło się bardzo dawno temu, kiedy byłem jeszcze młody. Czasy były ciężkie, a gorzejąca wojna zmusiła wielu zdolnych czarodziejów do ucieczki z królestwa. - Zalał dwa kubki, w których pływały zielone listki i postawił je na okrągłym, drewnianym stoliku. Gorąca para wydobywała się z cieczy, której kolor powoli zaczął zabarwiać się na brązowo. - Na obczyźnie zakładaliśmy własne gildie i zdobywaliśmy towarzyszy, przyjaciół, a nawet miłość. W tym czasie urodził się mój syn, a rok później córka. Wojna się zakończyła, a na jej popiołach powstała rada magiczna, będąca uciśnieniem dla Fiore i jego mieszkańców. Magowie tego stowarzyszenia szybko doszli do władzy, wiążąc ręce nawet królowi i wyciskając z jego poddanych ich ciężko zarobione klejnoty. Powróciliśmy do domu, by walczyć o dawną świetność królestwa, jednak nie była to już zwykła wojna. Musieliśmy wygrać z nimi na ich zasadach. W trakcie wojny otrzymaliśmy obywatelstwo innego królestwa, które przynależało do nas, dopóki nie przyjęliśmy innego. W świetle prawa byliśmy obcokrajowcami i podatki odprowadzaliśmy do Bosco, a korzystaliśmy ze wszystkich przywilejów Fiore. Rada nie mogła tego zmienić, ponieważ był to jeden z punktów prawa międzynarodowego, powstałego po zakończeniu wojny. Mężczyzna spostrzegł, że ze szklanki przybysza nie ubyła nawet kropelka. - To tylko herbata z dziurawca. Bardzo dobra na takie deszczowe dni. W każdym razie... Magiczni zwierzchnicy postanowili siłą wymusić na nas zmianę obywatelstwa. Chcieli złamać trzon gildii, do którego należałem, aby z łatwością złamani zostali wszyscy inni. Torturowano mnie, lecz nie dałem się złamać. To była walka o lepsze jutro dla wszystkich mieszkańców. W końcu uciekłem, za co została ukarana moja rodzina. Mój syn został zabity, żebym zdał sobie sprawę z ich brutalności, a córkę wrobili w morderstwo urzędnika. Nikt nie miał wątpliwości, że jest niewinna, ale dowody były dobrze spreparowane, a prokuratorzy sowicie przekupieni. Jomtii, tak się nazywała, została osadzona w więzieniu dla najgorszych zbirów. - Głos nagle mu się załamał, a po policzkach pociekły słone łzy. Staruszek spojrzał na zakapturzonego gościa, którego twarz ciągle ukryta była w cieniu i pozostawała dla niego tajemnicą. Ten siedział niewzruszony, jakby w ogóle nie słuchał. - Miała wtedy czternaście lat - ocierając łzy, wykrzyczał - czternaście lat! A ja wtedy się ukrywałem. Nie miałem o niczym pojęcia przez dwa lata. Nie wiem, czy była to prawda, czy tylko plotki rozpuszczone przez radę, ale doszły mnie słuchy o wielokrotnych przypadkach znęcania się i gwałtów. Sukinsyny z rady powinni zostać wymordowani za swoje bestialstwo! Kiedy tylko o wszystkim się dowiedziałem, od razu zorganizowałem akcję ratunkową. Wielu uciemiężonych magów Fiore zadeklarowało pomoc, a ratunek Jomtii stał się symbolem walki z systemem. Zebrało się ponad dwustu mężczyzn, którzy kolejno wykonywali zamachy w największych miastach. Celami ataków były wyłącznie budynki administracyjne. Wszystko to miało na celu wyciągnięcie jak najwięcej psów rady z dala od więzienia, w którym osadzona była moja córka. Mieliśmy człowieka w środku, który pomógł nam obejść wszelkie zabezpieczenia. Wraz z Jomtii zostało uwolnionych ponad pięćdziesięciu więźniów skazanych za walkę z systemem. Udało się, ale nikt nie wiwatował. Spóźniłem się. Po dwóch latach spędzonych pośród kryminalistów i przemocy, zmieniła się nie do poznania. Zapomniała czym jest miłość, nie, ona zapomniała czym jest dobro! Myślałem, że skieruje swój gniew w stronę rady, jednak nie potrafiła nad nim zapanować. Miałem nadzieję, że z czasem wszystko wróci do normy. Nie wróciło. Jomtii kompletnie zatraciła się w swoim szaleństwie. Z dnia na dzień rosła w siłę, która zostawiała za sobą jedynie zgliszcza. Stała się niebezpieczna i nieprzewidywalna do tego stopnia, że rada postanowiła pozbyć się zagrożenia razem z dowodem na ich okrucieństwo. Wyznaczono detektywa, który miał tego dokonać. Choć przez wiele lat pozostawała nieuchwytna i podważała tym samym autorytet zwierzchnictwa magicznego, w końcu ją dopadli. Dopadli i zabili... - Zacisnął dłonie na już pustym kubku. - Czuję się odpowiedzialny za jej przemianę i śmierć. Bogowie również tak uznali i skazali mnie na samotność w tym lesie, jednak skoro się tu pojawiłeś, to oznacza, że siła potężniejsza od bogów zadecydowała inaczej. Zadecydowała, że moja kara jest niewystarczająca. - Uniósł głowę i spojrzał w zacienione miejsce, gdzie powinny znajdować się oczy. - Trafiłeś tu siłą losu, aby wymierzyć mi karę surowszą niż samotność - powiedział, odpychając się od stołu. Wstawszy, wyciągnął otwartą dłoń przed siebie, by po krótkiej chwili zapłonęła w niej kula ognia. Nagle oczy staruszka nabrały koloru. Trudno określić z jakiego powodu. Może to światło ognistej kuli, może to dawno nieodczuwana ekscytacja. - Chodź! Dostarcz mi chociaż rozrywki przed śmiercią!
Magia: Magia Broni Telekineza
Zaklęcia: Wybuchowe Kule (2'500) Strzał Tornada (2'000) Słoneczny strzał (2'5000) Strzał Błota (3'000) Telekineza (1'500)
Umiejętności: Drugie źródło Perfekcyjna celność
Magiczna Energia: 30 000
Statystyki Zręczność: 40 ~Predyspozycja: uniki, skradanie się Witalność: 10 ~Predyspozycja: kondycja Koncentracja: 25 ~Predyspozycja: celność Szybkość: 25 ~Predyspozycja: Sprint Caster: 40 ~Dodatkowe ME: 20 000
Wady: Amnezja -1 Egoistka -1 Mała -1 Mściwy -2 Nieczuła -1 Przebiegła -2 Zła sława -3
Zalety: Odporny na skrajne temperatury +1 Odważna +2 Pewna siebie +2 Pomysłowa +2 Spostrzegawcza +1 Stanowcza +1 Szczęściara +2
|